Na przyborze |
Autor: Jacek Jóźwiak | |||
Ryby nie przepadają za otwartymi przestrzeniami, zresztą wędkarze wychodzący na ryby na wezbraniach powinni unikać płaskich, odsłoniętych miejsc, w których nie sposób wtopić się w tło. Jeżeli rzeka płynie wśród łąk, to nawet pojedynczy krzaczek, drzewo, kępa trzcin czy tataraku mogą okazać się dobrym łowiskiem. Szczególnie cenne będą krzewy zwieszające się nad wodę i porządnie podtopione. Pod gałęziami i wśród nich lubią czatować na spływające kąski oraz odpoczywać przede wszystkim płotki, aczkolwiek nie stronią od nich mniejsze krąpie i jaziki. Nieco dalej w strefie nurtowej - na wezbraniach odległości mierzy się w centymetrach - przebywają leszcze i duże jazie, dorodne gruntowe płocie, zaś tam, gdzie woda ostro rwie przy samej burcie, lubi ustawić się nieduże stadko wielkich kleni. Wędkarze, jeżeli tylko istnieją takie możliwości, powinni szukać brzegów zarośniętych łoziną czy olsem, z kępkami tataraku wybiegającymi w rzekę lub przynajmniej z wysoką, oberwaną i porośniętą trawą burtą. Niezłe mogą się też okazać wszelkie kamienne opaski i naturalne głazowiska. Zewnętrzne łuki, z których rzeka zabiera ląd, mogą także być interesujące, pod warunkiem, że w piasku i żwirze znajdują się gliniaste buły i iłowe inkluzje, które po wymyciu będą zalegać dno i tworzyć strefy prądowego cienia. Dobre stanowiska będzie można znaleźć również za wszelkiego rodzaju cyplami, ujażdżkami, za zwalonymi drzewami i wyrwanymi z lądu krzewami. Są to miejsca, przy których zawsze chętnie zatrzymują się wędkarze. Na przyborach należy jednak pamiętać, by zestawu nie podawać zbyt daleko. Lepiej też obławiać strefę bliską nurtu, a nawet sam nurt, niż zastoisko czy prąd wsteczny. Ryby są ruchliwe Łowienie przy samej burcie lub w tzw. kancie wymaga przyjęcia taktyki myśliwego polującego z zasiadki. Cisza, spokój, wtopienie się w tło i jak najmniej gwałtownych ruchów... Ryby może spłoszyć nawet nieostrożne położenie wędziska na twarde, niczym nie osłonięte podpórki, głęboki kaszel, czy zbyt raptowne podniesienie się ze stołeczka. Natomiast cicha rozmowa z sąsiadem powinna być bezpieczna, chyba że dysponuje się prawosławnym basem - niskie dźwięki są lepiej odbierane przez rybie zmysły. Jeżeli zasiadka, to najlepszą techniką połowu będzie przystawka. Można stosować zarówno wariant ze spławikiem, jak i bez niego. Najbardziej zaawansowani łowią na czuja, z kijem w dłoni. Pozwala to na natychmiastową reakcję na branie, zaś zacięcie nie wymaga szerokiego wymachu wędziskiem, które może wypłoszyć całe stado.Jest to niestety metoda męcząca, wymagająca umiejętności koncentrowania się i trwania w koncentracji przez długie kwadranse. Łatwiejsze i mniej fatygujące może być korzystanie z drgającej szczytówki, aczkolwiek brania na przyborach wymagają sporego zaawansowania w wędkarski warsztat. Są dość wyraźne, raptowne, lecz ryby błyskawicznie porzucają przynętę po wyczuciu nienaturalnego oporu. Reakcja pikerzysty musi być więc natychmiastowa; całe szczęście głębokie wychylenie szczytówki poprzedzone jest trwającym ułamek sekundy drżeniem pozwalającym porządnie uchwycić dolnik i spokojnie zaciąć. Spokojne, płynne i niezbyt szerokie podcinanie jest konieczne podczas łowienia w pobliżu brzegu - każdy gwałtowny ruch, histeryczne zachowanie, wstawanie podczas zacinania i holu mogą spowodować odejście ryb nawet na długie godziny. Mogą też skończyć się zerwaniem cienkiej żyłki. Nerwusom można doradzić, by podawali zestaw w dół rzeki, tak by jednocześnie znajdował się blisko brzegu i daleko od stanowiska. Najprostsze, dające najwięcej czasu oraz bardzo widowiskowe jest stosowanie przystawki ze spławikiem. Pękata bombeczka o wyporności 4-7 g i nieco cięższa przelotowa oliwka pozwolą na utrzymanie zestawu w jednym miejscu i zapewnią doskonałą sygnalizację brania. Spławiczek pozwala na nieco powolniejsze reakcje, jednak pod warunkiem, że wędkarzowi uda się pozostawić wyraźny zwis żyłki między szczytówką a bombeczką. Pyk-pyk-pyk i odjazd - tak wygląda typowe branie. Bardziej zdecydowany leszcz czy jaź oraz duża płoć po serii pyknięć zatapia spławik, zaś kleń czyni to bardzo gwałtownie - bombka po prostu znika nagle z powierzchni. Przybory oraz spadki stanu wód są najlepszym okresem do łowienia na przystawki. Wędkarz nie musi być zbyt ruchliwy, bowiem właśnie wówczas ruchliwe są ryby. Zwabić i zatrzymać Łowienie ryb tuż przy burcie wymaga zachowania wszystkich możliwych reżimów. Oprócz umiejętności zachowania ciszy i spokojnego zacinania, obowiązuje też nęcenie według wszystkich reguł sztuki wędkarskiej. Przynętę podaje się w strefę nurtu, tamtędy więc powinna spływać smuga zanętowa. Nawet jeżeli korzysta się z koszyczka, to konieczne jest ustawienie w nurcie kilku kul zanętowych wykonanych według wszelkich reguł sztuki. Muszą być one zwięzłe, tak by silny prąd nie rozmył ich zbyt szybko, odpowiednio ciężkie, aby nie zostały zniesione. W taki więc sposób należy dobrać proporcje gliny, żwiru oraz kleju, by spełniały te warunki. Kule wrzucamy jeszcze przed rozłożeniem sprzętu - blisko brzegu, najlepiej na skraj nurtu nieco powyżej stanowiska. Mieszanka zanętowa może być wzbogacona oszczędnym dodatkiem zwierzęcym oraz odrobiną grubszych kęsów, na przykład jęczmienną kaszą mazurską. Można donęcać w trakcie łowienia - fakt, iż łowi się bardzo blisko brzegu pozwala na ciche włożenie kul do wody. Zestaw podajemy w dół od stanowiska, jak najbliżej brzegu. Rybom wystarczy kilkadziesiąt centymetrów głębokości. Na wezbraniach siedzą tuż za burtą. |