Zima na brzegu morza
Autor: Jacek Jóźwiak   
O tym, że nawet słodkowodne gatunki, które osiadły w morzu, mają odmienne obyczaje od tych, które pozostały na śródlądziu. O zimowym łowieniu ryb w umocnieniach portowych, w falochronach, przy molach na "morskie spławikówki".
Strategia i taktyka

Trzeba wyczekiwać na szansę, którą czasem daje morze. Byle nie wiała silna westa czy norda. Wiatr zachodni przynosi sztormy, północny ścina mrozem. Ale styczeń nie cały jest przeciwny wędkarzom. Bywa, że morze uspokoi się na kilka dni, temperatura podniesie się sporo powyżej zera, stanie ciśnienie atmosferyczne.

Ryby wyjdą z bezpiecznych głębin, podejdą pod falochrony, mola, przycupną między gwiazdoblokami i głazami u podnóża łamaczy fal. Będą chciały wykorzystać tę chwilę spokoju w zimowym rozkołysaniu Bałtyku.

Nabiorą apetytu. Wędkarze, nawet najbardziej zaprzysięgłe piecuchy, będą mogli na kilka godzin stanąć twarzą do morza. Przede wszystkim na wysuniętych umocnieniach strzegących wejść do portów. O tej porze roku warto szukać kamieni. Ryby starają się być przygotowane na nagłe zmiany pogody, instynkt ostrzega je przed drapieżnikami obżerającymi się na zapas. Wszak okonie i szczupaki za miesiąc, półtora wejdą do rzek na tarło.

Kamienie zapewniają schronienie. Na kamieniach nawet w zimie wre życie - glony, małże, skorupiaki czują się tu najlepiej. Zawsze więc przed rybim pyszczkiem może pojawić się coś do jedzenia.

Spotkanie dwóch światów

Najbardziej atrakcyjne dla wędkarzy są porty leżące w ujściach rzek, kanałów. W takich miejscach następuje spotkanie i wzajemne przenikanie dwóch światów, dwóch ekosystemów. W rzece można złowić flądrę czy śledzia, na otwartym morzu szczupaka, sandacza, jazia, leszcza. Niewielkie zasolenie Bałtyku pozwala gatunkom słodkowodnym na trwałe przeniesienie się w świat płastug, tobiaszy, węgornic i morskich diabłów.

Zmieniają się obyczaje płoci, leszczy, krąpi, jazi, okoni. Ich obecność w pobliżu brzegu zależna staje się od pogody, stanu morza. Zimą ryby korzystają z każdego cichego dnia, ze zmniejszenia fali. Żerują wówczas w sposób zdecydowany, dość agresywny. Walczą mocno, zawzięcie. Płoć żyjąca w morzu staje się płocią morską, jaź - morskim jaziem. Dotyczy to także innych słodkowodnych emigrantów.

Na śródlądziu zima unieruchamia płocie, wpędza w letarg leszcze, spowalnia jazie, przydusza okonie. Ich morscy pobratymcy natomiast żerują na całego, aktywnie i pracowicie poszukują pokarmu, odbywają wędrówki i na bieżąco reagują na zmiany w środowisku.

Ciężka odległościówka

To jedna z metod pozwalających na staranne obłowienie kamienisk znajdujących się w sąsiedztwie wychodzących w morze urządzeń portowych. To także spotkanie dwóch światów - śródlądowej delikatności i brutalności charakteryzującej wędkarstwo pełnomorskie.

Wędzisko i kołowrotek precyzyjne, lekkie, sprawne - typowy match. Ale już żyłka dużo grubsza - 0,22 główna, 0,18 na przyponie. Klasyka - żadnych troków bocznych, jeden hak. Specjaliści twierdzą, iż najlepsze są złociste, metalicznie czerwone lub błękitne. Krótki trzonek, lekkie przygięcie do wewnątrz. Numeracja od 12 do 8, w zależności od stosowanej przynęty.

Bardzo wyporny spławik przelotowy - nie śmiem nazwać go wagglerem. No więc spławik, bombkowaty lub w kształcie cygara, o wyporności pozwalającej na jednopunktowe obciążenie zestawu 6, 10. gramową łezką lub oliwką, tudzież tyle ważącym wabikiem, o którym nieco później. Korpus spławika lub niezbyt wysoka, ale dość gruba antenka, powinna być jaskrawo pomalowana fluorescencyjną farbką - najlepiej na czerwień bądź cynober. Nawet przy spokojnym morzu powierzchnia wody jest pomarszczona, drżąca, ruchliwa, co znacznie pogarsza widoczność standardowych sygnalizatorów.

Przypon raczej długi, nawet 75-centymetrowy.

Łowisko obławiamy od brzegu, rzuty są coraz dłuższe. Grunt staramy się ustawić w taki sposób, by obciążenie wpadało między kamienie. W dolnej części stągiewki dobrze jest umieścić dodatkową, niewielką śrucinę, sprowadzającą przynętę jak najniżej, jak najgłębiej. Niektórzy zamiast haka stosują mormyszkę lub podlodową łezkę. Podobno wabi to płocie, jazie, okonie. A także flądry, węgornice i kury diabły.

Wysoko wyspecjalizowani wędkarze morscy uważają, iż dodatkowe wabiki są podstawą sukcesów. Kolorują więc śruciny i oliwki, dowiązują nad hakiem kosmaczki z akrylu i wiskozy, paseczki z fluoryzującego polietylenu. Niektórzy zamiast ołowianego obciążenia zakładają pionowo pracujący, niewielki pilkerek, trzy, czterocentymetrowy. Dowiązują doń krótki, 10-centymetrowy przyponik. Tacy eksperymentatorzy specjalizują się w łowieniu okoni, jazi, węgornic i bardzo dużych płoci.

Zarówno zwyczajni "haczykowcy", jak i "wabikowcy", są zgodni co do jednego - rozkołys, który przenosi na przynętę falowanie morza, wybitnie prowokuje ryby. Wielu wędkarzy łowiących wśród kamieni dodatkowo kusi ryby, ściągając co parę sekund zestaw. O kilka, kilkanaście centymetrów. Tak by przynęta lub przynęta z wabikiem harcowały między kamieniami.

Zalety długiej lagi

Nie wszyscy lubią odległościówkę. Posługiwanie się bowiem angielską techniką wymaga wprawy, pewnej ręki i dobrego oka. Zdaniem tradycjonalistów znacznie spowalnia zacięcie, co zimą negatywnie wpływa na skuteczność wędkowania. Ryby bowiem, szczególnie spokojnego żeru, porzucają przynętę natychmiast po wyczuciu oporu. Zwolennicy błyskawicznego reagowania na każde drgnięcie spławika używają więc długich, często kilkunastometrowych, nasadowych wędzisk wyczynowych z zestawem przymocowanym do gumowego amortyzatora. Używają cieńszej żyłki 0,18-0,16, stałego spławika typu "Milo" o wyporności 6-8 g. Łowienie zaczynają także od brzegu - wędzisko przedłużają stopniowo, nakładając co kilkanaście minut kolejny segment.

Podnoszenie atrakcyjności przynęty dla obydwu technik jest identyczne - a więc wabiki, harce przynęt, opuszczanie zestawu między kamienie. Laskarzom jest jednak łatwiej operować zestawem w pionie, mają mniej zaczepów i nieco więcej udanych zacięć. Są zwolennikami natychmiastowej reakcji na każde podejrzane zachowanie się spławika. Tną, gdy zadrga, gdy przesunie się nieco, gdy przestanie reagować na fale czy powierzchniowe zmarszczenia. Zacinają, kiedy nieco się przegłębi, kiedy podniesie się o kilka milimetrów.

Odległościowcy zacinają wolniej - po pierwsze luz na żyłce, po drugie spławik przelotowy ma większą bezwładność i nieco gorzej znaczy brania. Zacina się przy dość wyraźnym przegłębieniu lub podczas wykładania się. Zacięcie powinno być rozłożone na dwa tempa - dynamiczne szarpnięcie szczytówką i natychmiastowe, jednostajne, dość powolne uniesienie wędziska o półtora, dwa metry. Drugie tempo jest niezwykle istotne - wyrywa się zdobycz spomiędzy kamieni, z kryjówki, w której ryba bez trudu wprowadzi zestaw w zawady.

Najlepszą przynętą w lutym są najdrobniejsze, przetarte w piasku z domieszką oliwy i fusów do kawy dżdżownice kalifornijskie. Dość często zmieniane, tak by poruszały się na haku. Łowcy płotek i poszukiwacze jazi za najdoskonalsze uważają barwione na żółto białe robaki. Wszyscy jednak twierdzą, że jeśli w styczniu między kamienie i gwiazdobloki wejdą ryby, to będą to prawdziwe ławice. Rozproszą się po kamienisku i przeszukają każdą kryjówkę. Jeśli wędkarz trafi na zimowe uspokojenie morza, to właśnie zimowy dzień może być dniem roku. Koniec tekstu!