Kurs Produkcji Woblerów * 1 |
Autor: Jacek Jóźwiak | |||
To przede wszystkim propozycja na czas zimowy. .. Czas, kiedy nawet najbardziej zagorzali i mieszkający tuż nad wodą wędkarze ograniczają swoje łowieckie wyprawy. Późna jesień i zima to pora najlepsza na majsterkowanie związane z naszą pasją. Spinningiści nie powinni mieć wątpliwości - trzeba zabrać się za struganie woblerów. Wygra się w ten sposób kilka spraw: zaoszczędzi się pieniądze, woblery są bowiem przynętami bardzo drogimi podniesie się poczucie własnej wartości, ponieważ wykonanie dobrego woblera, osobliwie maleńkiego, to niełatwa sztuka nie straci się nawet w najpaskudniejszym okresie kontaktu z wędkarstwem będzie można wykonać wabiki konkretnie do swoich potrzeb, na swoje wody i ryby, pasujące do posiadanego sprzętu i ulubionych technik łowieckich SUROWCE I MATERIAŁY Niewielki jest sens, by do strugania woblerów zabierać się bez przygotowania warsztatu i odpowiedniej ilości surowców. Wykonywanie pojedynczych egzemplarzy ma ograniczony sens, bowiem proces technologiczny wymaga kilku dni. Nie dlatego że pracy jest dużo, ale kleje, farby, żywice mają swój czas tężenia i wysychania. Warto więc przynęty robić seriami - powiedzmy po 10 sztuk. Najlepsze jest produkowanie w serii wabików identycznych, a jeśli nie da się tego zrobić, to przynajmniej bardzo podobnych i koniecznie tej samej długości. Pozwoli to na "taśmowe" przygotowanie innych elementów woblerów - drucianego stelażu lub wklejanych uszek, wycięcie i staranne obrobienie sterów oraz ołowianych obciążników. Drewno
Pozostaje więc drewno... Powinno być łatwe w obróbce, odpowiednio wyporne, nie łupiące się i nie pękające wzdłuż słojów. Koniecznie więc liściaste... Łatwy w obróbce materiał natychmiast kojarzy się z lipą. Wszakże ludowi - i nie tylko - rzeźbiarze korzystają właśnie z tego drewna. Dobrze wysuszone, stanowi znakomity materiał na woblery. Lipę można kupić w sklepach zaopatrzenia plastyków, można też skorzystać z jesiennych i wiosennych przycinek w miastach oraz z trzebieży leśnych. Niepotrzebne tu są ani lipowe słupki, ani kołeczki, ani pniaczki - wystarczy tzw. gałęziówka. Jeśli ktoś ma lipę na swojej działce, wystarczy obciąć dwa, trzy dolne konary lub przyciąć wierzchołek (jeśli chce się drzewo prowadzić nisko i rozłożyście) i surowca na woblery wystarczy na całą zimę.
Najbardziej - moim zdaniem - naturalnym dla wędkarza materiałem na te przynęty są gałązki wierzbowe. Wierzbowych zarośli jest nad wszystkimi chyba rzekami mnóstwo. Szczególnie kilkuletnie zagajniki można trzebić bez obawy wyrządzenia przyrodzie krzywdy. Wystarczy ściąć jeden krzak, by mieć zapas na całą zimę. Wysuszone w korze, lub nawet bez niej, dają surowiec niezbyt oporny podczas obróbki ostrym nożem i papierami ściernymi, wystarczająco lekki, by dawał się dobrze wyważyć ołowianymi wklejkami i dobrze przyjmujący każdą farbę. Woblery można ponadto strugać z osiki, a także z drzew owocowych, choć te ostatnie nie są łatwe w obróbce, natomiast są na tyle ciężkie, by produkować z nich najbardziej dalekosiężne przynęty. Surowiec na stery
Kuszące wielu wędkarzy pudełka na płytki CD, na kasety magnetofonowe oraz szkolne linijki można sobie odpuścić. Polistyren pęka przy każdym gwałtownym uderzeniu, a nawet po puknięciu o podwodne przeszkody. Ci, których doświadczenie nauczyło tego, że woblery niekoniecznie muszą mieć przezroczyste stateczniki, mają o wiele łatwiej. Pudełek i opakowań w różnych barwach jest obecnie od groma, z najróżniejszych tworzyw. Stery z blachy, przede wszystkim miedzianej i mosiężnej także mają swoich zwolenników, gdyż dodatkowo wyważają przynęty. Ja sam jestem jednak zwolennikiem stateczników przezroczystych, obrobionych bardzo starannie, oszlifowanych. Ale to tylko takie przyzwyczajenie, nie zaś rzeczywista potrzeba. Nie wszystkie woblery mają wklejane stery - o ich struganiu postaram się też napisać w tym artykule. Drut i oczka
Ja korzystam z dentalu, i to niezbyt grubego (do 0,5 mm), tylko przy wykonywaniu woblerów przeznaczonych na sumy i największe szczupaki. Natomiast do przeciętnych przynęt w zupełności wystarczy drut ze stosunkowo miękkiej nierdzewnej stali, z mosiądzu lub wręcz dobrze skręcone, wklejane na distal oczka z obu rodzajów drutu. Nie ma potrzeby używania materiału o wiele bardziej wytrzymałego od żyłki - bo i po co? W czasach kryzysu wklejałem w woblery nawet stelaż z grubej żyłki monofilowej i milimetrowego drutu miedzianego i oczka te nigdy nie zostały rozerwane przez agrafki podczas najbardziej nawet forsownych holów. Kleje, lakiery, żywice Dobry i trwały wobler nie znosi bylejakości. O ile w kształtowaniu sylwetki, a nawet w wykończeniu, można sobie pozwolić na niedoróbki, o tyle wklejenie stelaża lub uszek oraz obciążenia i steru, a także pokrycie przynęty wodoodporną warstwą wymaga staranności i doskonałych materiałów.
Po pomalowaniu (ubarwianiu poświęcę kolejny ustęp) i rzetelnym wysuszeniu trzeba wobler pokryć kilkoma warstwami lakieru lub żywicy epoksydowej. I w tym przypadku warto stosować substancje chemoutwardzalne, czyli dwuskładnikowe i bardzo uważać na precyzyjne odmierzenie ilości mikstur. Poza drogimi żywicami do pokrywania omotek wędzisk (są znakomite do wyrobu woblerów), można stosować np. lakiery do podłóg. Niestety, sprzedawane są one w ogromnych puchami, więc może warto dokonać nabytku w kilka osób i "skonfekcjonować" je do małych słoiczków ze szczelnym zamknięciem. Używanie lakieru nitro lub olejnych jest nieporozumieniem - pierwszy łuszczy się i pęka, drugie potrafią się rozpuścić w wodzie, jeśli tylko znajduje się w niej odrobina chemicznych zanieczyszczeń. Przyzwoicie spisują się natomiast bezbarwne lakiery samochodowe w aerozolu, pod warunkiem, że kolejne warstwy będą bardzo cieniutkie, a produkt za każdym razem doskonale wyschnięty. W ostateczności można pokrywać wabiki kilkoma warstwami bezbarwnego lakieru do paznokci ( może być z brokatem). Na zakończenie generalna uwaga - jeśli kupujemy lakier lub żywice, konieczne jest jednoczesne kupienie rozpuszczalników i rozcieńczalników. Bez tego zmarnujemy pędzelki i popsujemy bezpowrotnie niejeden wobler. Wszystkie barwy tęczy
Przy temperach trwałem bardzo długo, choć wzbogacałem swój warsztat - najpierw o aerograf podłączany do wylotu odkurzacza, potem o samodzielne urządzenie. Trzeba jednak zaznaczyć, że farby wodne schną bardzo długo, malowanie bywa żmudne i niełatwe jest nałożenie pierwszej warstwy bez popsucia malunku. Później odkryłem farbki modelarskie - najpierw Humbrola, Potem Revella i polskiej Astry. Nareszcie zaistniała możliwość operowania farbkami metalicznymi i fluo. Dziś dla domorosłych producentów otworzyły się niesamowite możliwości. Farbki modelarskie, lakiery, emalie konfekcjonowane są w opakowaniach z aerozolowym rozpylaczem. I w nieskończonym niemal wyborze kolorów, odcieni i stopniu połysku lub matowości. Nałożenie warstwy barwnej to kwestia kilki "psiknięć" kolejnymi sprajami. Jako że konieczne jest nałożenie na warstwy barwne lakieru lub żywicy, do kolorowania woblerów nadaje się praktycznie każdy spraj, byle nie był rozpuszczany przez lakier powlekający.
Na Zachodzie, a rzadka także w dobrych sklepach krajowych, natknąć się można na owadokształtne woblery przyozdobione piórkami - i my możemy wykonać podobne, wystarczy tylko zaopatrzyć się w materiały w sklepie z akcesoriami muchowymi. |